Wakacje już za chwilę. Przedstawiam wam 7 urlopowych typów kursantów:
- Miłośnik długich wędrówek górskich
Dzielnie wędruje, zdając sobie sprawę, że aby osiągnąć cel i satysfakcję, trzeba się trochę zmęczyć i nie zawsze jest łatwo i przyjemnie. Zdobywa kolejne szczyty (A1-A2-B1-B2-C1). A im dalej, tym ciekawsze rozmowy i piękniejsze widoki. Często jest wierny jednemu przewodnikowi (zgadnijcie, kogo mam na myśli).
- Plażowicz
Na luzie i wesoło spędza sobie czas opalając się i pluskając w językowej wodzie. Nie chce mu się zmęczyć i trochę intensywniej zanurzyć w morzu albo poruszać, dlatego często nie osiąga zbyt dobrych wyników. Do domu wraca zadowolony, ale z poczuciem, że można było się trochę bardziej zaangażować.
- Turysta miejski
Do kursu podchodzi bardzo odpowiedzialnie. Zaopatruje się w potrzebne materiały, robi pilnie notatki, sprawdza wszystkie możliwe słówka, odhacza punkt po punkcie cele do zwiedzania. Czasami brak mu jest trochę spontaniczności i odwagi, żeby po prostu iść przed siebie bez mapy i pogadać z tubylcami:)
- Miłośnik krótkich, ale intensywnych wypraw w góry
Pełen zapału i ambicji wbiega w szybkim tempie na jakąś górę, ale potem się zniechęca, bo buty obtarły, pogoda się zmieniła, a widok z tej górki A1 trochę mało spektakularny, więc wraca rozczarowany do domu, nie zdobywając kolejnych szczytów.
- Nurek
Za szybko wchodzi na duże głębokości, nie zdając sobie sprawy, jakie językowe potwory tam na niego czekają. Nie słucha instruktora, który powtarza, że spokojnie, wszystko w swoim czasie. Wypływa przerażony na powierzchnię i stwierdza, że nigdy więcej.
- Turysta all inclusive
Wszystko musi być idealnie. Zraża się więc drobiazgami, np. kolorami w książce, albo tematem, który nie do końca go interesuje. Chce, aby lektor był w 100% animatorem i w magiczny sposób nauczył go języka, bez wysiłku z jego strony.
- Autostopowicz
Pouczy się semestr niemieckiego, potem stwierdzi, że te rodzajniki, to jednak nieludzka rzecz, więc przesiada się na hiszpański, ale ucieka przed nieregularnymi czasownikami, więc może jednak francuski, ale ta wymowa… Objeżdża całą Europę, żeby czasem trafić na coś, przy czym zatrzyma się na dłużej.
Przyznam się, że w nauce angielskiego jestem chyba plażowiczem. A jeżeli chodzi o niemiecki, to chodzę i chodzę po tym górach i końca nie widać, zawsze przede mną kolejny szczyt do zdobycia :)
Pozdrawiam wszystkich moich dawnych i obecnych górskich wędrowców.